Bez Jacka

Bałwanek

Tam u samego lasu brzegu
Gdzie kruk jedyny pustki widz
Ktoś go ulepił z tego śniegu
Co mu na imiÄ™ biel i nic

Na głowę śmieszną wdział czapulę
A w bok żebraczy wraził kij
I w oczy spojrzał mu nieczule
I rzekł na drwiny: chcesz to żyj

I żył niezgrabny, byle jaki
A gdym doń przyszedł śladem trwóg
Już weń wierzyły wszystkie ptaki
Więc zrozumiałem, że to Bóg

Czarował drzewa uczt błyskotem
Piersią, do której wichry lgną
Czarował mnie niewiedzą o tym
Co było we mnie tylko mną

Pan ośnieżonej w dal przyczyny
Poprzez spiekoty gwiezdnych cisz
Poprzez wądoły i niziny
Co mu się śniły wzwyż i wzwyż

Bo żył niezgrabny, byle jaki...

A kiedy poblask wziął od słońca
I zalśnił w nicość błędnych skaz
Pojąłem jeszcze raz do końca
I uwierzyłem jeszcze raz

Że żył niezgrabny, byle jaki...