C.o.m.a.

Listopad

Listopad

Pierwszy znak,
Jakby z wnętrza wydobył się chmur:
Bez tchu, bez sił, bez wiary - znak.
Jakby ktoś
Mocno chciał mi przypomnieć, że jest,
Za kłębem brudnej pary...
Porządek gwiazd.
Całą noc nie mogłem spać,
Amfetamina ma gorzki smak.

Ja czuję, że znów będę się bać
Mimo, że ktoś daje mi znak.
Mała ty wiesz, dławi mnie tlen,
A każdy dzień wymyka się.
Druga zero trzy.
Nie ma dokąd iść.

Jak mogłeś odejść stąd
W taką nieludzką noc?
Moja głowa chce,
Moja głowa znać,
Moja głowa
Moja głowa
Moja głowa
Moja głowa
Jakiś powód!

Na całe szczęście wiem jak radę dać bez wiary,
Znalazłem wielu, którzy drogę pokazali mi,
Przez całe życie na najwyższej pędzą fali,
Pochmurne niebo im na głowy się nie zwali.

Czemu mnie zostawił...
Czemu się oddalił...

Musiałem znowu się schlać,
Nie widać drogi we mgle,
Listopad włazi do miast,
Na dole dzieje się źle.

Musiałem tulić brudne ciała suk,
Musiałem stracić przezroczystość
Na którejś z tamtych dróg.
I jeszcze nie ocalają mnie,
I jeszcze nie ocalają mnie,
I jeszcze nie ocalają mnie
Noce płaczu i modlitwy.
Tyle razy próbowałem
Szeptów, celebracji, miłosnych zaklęć, kłamstw...

Tak mi przykro,
Chciałbym jeszcze raz.